stoi na stacji lokomotywa

Młodzieżówka Lewicy w Grudziądzu: Młode osoby powinny mieć szansę na godną pracę Marcin Doliński/Redakcja 2023-11-10, 18:27. Mieszkania na tani wynajem, budowa akademików czy lekcje religii poza szkołą - to główne postulaty Młodej Lewicy. Działacze ugrupowania ogłosili je podczas… Czytaj dalej » Piaty odcinek ekspresu, a w nim: Tajemnicze Domostwo Ukryte Tropy, Stoi na stacji lokomotywa, oraz Słowny ninja.Przedsprzedaż Słowny Ninja - https://uwookieg Stoi na stacji lokomotywa Symbol kolejowej potęgi parowóz Ty2-16 z 1942 roku, który można było oglądać na cokole stacji PKP Stalowa Wola - Rozwadów został przeniesiony w bardziej dostępne miejsce. Przyznano nagrody w Konkursie Recytatorskim i Plastycznym "Stoi na stacji lokomotywa". Zorganizowany został w filii Miejskiego Domu Kultury w Zduńskiej Woli Karsznicach. Po raz siódmy przyznano nagrody w Konkursie Recytatorskim i Plastycznym „Stoi na stacji lokomotywa", jaki organizuje Filia Miejskiego Domu Kultury w Zduńskiej Woli. Bogato ilustrowana książeczka autorstwa Juliana Tuwima pt. Lokomotywa. \"Stoi na stacji lokomotywa, Ciężka, ogromna i pot z niej spływa - Tłusta oliwa. Stoi i sapie, dyszy i dmucha, Żar z rozgrzanego jej brzucha bucha: Buch - jak gorąco! Uch - jak gorąco! Puff - jak gorąco! Uff - jak gorąco! Już ledwo sapie, już ledwo zipie, nonton 2 days 1 night season 4 2023 sub indo. Jechaliście kiedyś pociągiem z prawdziwym parowozem? Jeśli jeszcze nie – to najwyższa pora nadrobić zaległości, bo podróż na pokładzie pociągu retro to niezapomniana przygoda! Ja wybrałam się Saksońskim Szlakiem Parowozów w Góry Żytawskie, podczas pobytu w Görlitz. Na południowym wschodzie Saksonii, w miejscu, gdzie stykają się granice Polski, Czech i Niemiec, znajdują się malownicze Góry Żytawskie – najmniejsze góry w całych Niemczech, zaliczane do pasma Sudetów. Znajdziemy tu gigantyczne skały z piaskowca, wielkie ostańce wulkaniczne i romantyczne wioski górskie z charakterystycznymi domami przysłupowymi. A jak się tam dostać? W niezwykły sposób, czyli pociągiem z prawdziwym parowozem! Ważna uwaga – warto zakupić wcześniej całodzienny bilet EURO-NYSA-TICKET (cena: 25 zł). Bilet Związku Komunikacyjnego Górnych Łużyc i Dolnego Śląska (ZVON) pozwala na bardzo tanie przemieszczanie się środkami transportu publicznego po przygranicznych terenach Polski, Czech i Niemiec. Bilet uprawnia do poruszania się komunikacją miejską po Zgorzelcu/Goerlitz, przejazdu na trasie Görlitz – Zittau – Görlitz, przejażdżki Żytawską Kolejką Wąskotorową, a także na niektórych odcinkach tras, np. ze Zgorzelca/Goerlitz do Bolesławca czy Jeleniej Góry, skąd można kontynuować podróż do wielu miast Polski. Wszystkie informacje oraz obszar, na którym honorowane sa bilety EURO-NYSA-TICKET, znajdziecie na stronie: Podróż w Góry Żytawskie rozpoczynam na secesyjnym dworcu kolejowym w Görlitz, skąd praktycznie co godzinę odchodzą pociągi do Zittau. Linia kolejowa Görlitz – Zittau to osobliwość na światową skalę! Pociąg jadący pomiędzy dwoma niemieckimi miastami kilkakrotnie przekracza mocno meandrującą Nysę Łużycką i na zmianę jedzie to po polskiej, to po niemieckiej stronie, o czym świadczą widoczne co chwilę słupki graniczne. Co najciekawsze, po polskiej stronie pociąg zatrzymuje się tylko na jednej stacji – Krzewina Zgorzelecka, która funkcjonuje jako dworzec kolejowy… niemieckiego miasteczka Ostritz. To chyba jedyne miasto w Niemczech, które ma stację kolejową na terytorium Polski! Tuż za stacją płynie Nysa Łużycka, stanowiąca granicę polsko-niemiecką. Wystarczy przejść przez kładkę dla pieszych zawieszoną nad Nysą Łużycką i już jesteśmy w Niemczech. Dziś nie robi to już na nikim wrażenia, ale w czasach NRD było to możliwe wyłącznie pod nadzorem Straży Granicznej. Przejazd do Zittau trwa ok. 40 min, a dworzec kolejki wąskotorowej znajduje się tuż obok dworca głównego. Do odjazdu kolejki mam ponad godzinę, którą wykorzystuję na krótki spacer po Zittau. A jest co podziwiać, bo średniowieczne centrum Zittau, podobnie jak w Görlitz, zachowało się niemal w całości i zostało pieczołowicie odrestaurowane. Warto wspomnieć, że Zittau było miastem-założycielem Związku Sześciu Miast utworzonego w 1346 r. Sojusz, w skład którego weszło sześć miast Górnych Łużyc leżących wzdłuż Via Regia (Królewskiej Drogi Łużyckiej): Budziszyn, Görlitz, Kamieniec, Lubań, Löbau i Zittau, powołano dla ochrony kupieckich interesów. Jako kwitnące miejsce handlu Zittau bogaciło się i dynamicznie rozwijało, o czym świadczą wspaniałe renesansowe kamienice i architektura miasta. Jednak pierwszą rzeczą jaka zobaczymy w drodze z dworca do centrum to zrujnowane zakłady firmy VEB ROBUR-Werke Zittau, gdzie produkowano popularne samochody ciężarowe Robur. Sercem Starówki Zittau jest malowniczy rynek, na którym wznosi się okazały neorenesansowy ratusz zaprojektowany we włoskim stylu a’la Palazzo Grande przez słynnego architekta Karla Fryderyka Schinkela. Najważniejszym zabytkiem Zittau jest słynna Żytawska Zasłona Wielkopostna z XV w. znajdująca się w kościele św. Krzyża. Płotno o powierzchni 56 m2 przedstawia 90 scen historii zbawienia. Dawniej tego typu zasłony wieszane były przed ołtarzem w czasie Wielkiego Postu. Był to element średniowiecznej praktyki pokutnej polegającej na zasłanianiu ołtarza i świętych aby grzeszni ludzie nie oglądali Boga. Zasłonę zdejmowano, gdy w Wielką Środę czytane były słowa: et templi scissimum est medium („a zasłona świątyni rozdarła się na dwoje z góry na dół”). Warto zobaczyć także mieszczący się tuż przy rynku kościół św. Jana, renesansowy Dornspachhaus, średniowieczny klasztor Franciszkanów (obecnie siedziba muzeum miejskiego), katolicki kościół Nawiedzenia Najświętszej Maryi Panny oraz wielki budynek komory solnej (Salzhaus) z początku XVI wieku. W 2004 r. w Zittau miała miejsce uroczystość przyjęcia Polski i Czech do Unii Europejskiej, w której uczestniczyli premier Polski Leszek Miller, premier Czech Vladimír Špidla i kanclerz Niemiec Gerhard Schröder. Pora na największą atrakcją dnia czyli przejażdżkę Żytawską Kolejką Wąskotorową, która kursuje do górskich miejscowości Oybin i Jonsdorf. Początki kolejki sięgają 1884 r., kiedy to otwarto linię Saksońskiej Kolei Wąskotorowej z Zittau (Żytawy) do Reichenau (Bogatyni). W 1889 r. powstało połączenie z Zittau do stacji Kurort Oybin i Kurort Jonsdorf, umożliwiając podróż w Góry Żytawskie. W kolejnych latach trasa kolejki została w wydłużona do czeskiego Frydlantu i Hermanic. Kolejka kursowała na niewielkim obszarze, który dziś należy do trzech krajów – Niemiec, Polski i Czech, Jak łatwo się domyślić, do dnia dzisiejszego przetrwał jedynie fragment leżący po stronie niemieckiej (Polacy, jak i Czesi rozebrali swoje odcinki kolejki). Tymczasem niemiecka miłość do kolejnictwa sprawiła, że zabytkowy tabor był pieczołowicie utrzymywany w pełnej sprawności, na bieżąco remontowano tory, a pociągi kursowały nawet w okresie szybko rozwijającej się motoryzacji. Po połączeniu Niemiec kolejka została dofinansowana, stacje odnowione, a tabor jeszcze bardziej dopieszczony. Dziś to perełka wśród kolejek wąskotorowych i jedna z najciekawszych atrakcji kolejowych na terenie śląsko – czesko – saksońskiego pogranicza. Warto przyjechać do Zittau i odbyć wycieczkę prawdziwą lokomotywą, która wygląda dokładnie tak, jak stworzono ją 130 lat temu. Składy kursują codziennie, w odróżnieniu od wielu innych kolei wąskotorowych. Z biletem EURO-NYSA-TICKET oraz dokupionym już w pociągu tzw. biletem historyczny (5 euro) można jeździć cały dzień, dowolną ilość razy. Na trasach jeżdżą pociągi retro z różnych epok. W zależności od terminu możemy przejechać się „Pociągiem Saksońskim” z początku XX w., pociągiem z epoki „Deutsche Reichsbahn” z salonką z lat 20-tych XIX w. albo wagonem motorowym z 1937 r. Pociągi wyruszają z małej zabytkowej stacji nieopodal dworca kolejowego Zittau. Wsiadam do kolejki linii Zittau – Kurort Oybin. Trasa nie jest długa, liczy sobie 12,2 km, natomiast odgałęzienie Bertsdorf – Jonsdorf 3,8 km. Pociąg posiada wagon restauracyjny, gdzie można coś przekąsić i spróbować dobrego piwa z lokalnego browaru. Podróż z Zittau do Oybin trwa 45 minut. Pociąg przejeżdża przez przedmieścia Zittau i okoliczne wsie, po czym kieruje się w stronę kurortów, gdzie czuć już rześkie górskie powietrze. Na stacji Bertsdorf, gdzie droga się rozwidla, można się przesiąść do pociągu jadącego do Jonsdorf. W szczycie sezonu cztery razy dziennie równocześnie ruszają stamtąd dwa pociągi parowe: jeden do Oybin i drugi do Jonsdorf. Ten niecodzienny spektakl sprawia, że można się poczuć, jakby czas cofnął się do złotej ery parowozów! Miłośnicy pieszych wędrówek mogą dojechać kolejką do jednej z końcowych stacji, np. do Kurortu Oybin i potem przejść pieszo malowniczą trasą prowadzącą do Jonsdorfu (6 km). Kurort Oybin to popularne uzdrowisko i zarazem malownicze miasteczko. Warto przespacerować się po okolicy i podziwiać domy przysłupowo-zrębowe, które są równie charakterystyczne dla śląsko-czesko-saksońskiego pogranicza, tak jak domy podhalańskie dla Zakopanego albo domy tyrolskie dla Alp. Łączą w sobie dwa ludowe rodzaje budownictwa: słowiański styl belek i pochodzący z Frankonii mur pruski. Typowy dom przysłupowy ma dwie kondygnacje i dach dwuspadowy. Składa się z dwóch części: mieszkalnej, zbudowanej z drewna, izby zrębowej (poziome belki łączą się na rogach budynku „na zrąb”) oraz gospodarczej, murowanej. Piętro budowane jest w konstrukcji ryglowej, wypełnionej słomą i gliną. Konstrukcja taka opiera się na zewnętrznych, drewnianych słupach zwanych przysłupami, stąd nazwa domów. Wielką atrakcję Oybin stanowią imponujące ruiny średniowiecznego czeskiego zamku królewskiego oraz pozostałości dawnego klasztoru celestynów. W XIV . zamek stał się jedną z ulubionych siedzib cesarza Karola IV Luksemburskiego (1316-1378), który swoją obecnością chciał podkreślić czeskie panowanie na Ziemi Żytawskiej. Za jego rządów miała miejsce rozbudowa twierdzy, a także rozpoczęta została budowa klasztoru dla przybyłych tu z odległych Włoch i Francji cystersów. W 1577 r. w wyniku uderzenia pioruna cały kompleks został dotkliwie zniszczony przez pożar. Po tym tragicznym wydarzeniu zaniedbany i opuszczony zamek zaczął stopniowo popadać w coraz to większą ruinę. Ostatecznego zniszczenia zamku i klasztoru dokonał obryw skalny jaki miał miejsce w 1681 roku. Doskonała akustyka sprawia, że w ruinach pozbawionego dachu kościoła ze strzelistymi, gotyckimi oknami często organizowane są różnego przedstawienia oraz koncerty muzyki poważnej. To co, macie ochotę na przejażdżkę? :) (Visited 667 times, 1 visits today) Szczegóły Opublikowano: 26 październik 2013 Odsłony: 4876 Stanęła na stacji lokomotywa. Nawet dwie lokomotywy! Prowadziły pociąg specjalny relacji Berlin-Królewiec. Z jakiś powodów pociąg nie został wpuszczony do Rosji i... niespodziewanie został skierowany przez Elbląg do Gdańska, a potem do Gdyni. W Gdańsku pojawił się o 22:06 i stał mniej więcej do 22:16. Zapraszam do lektury! Szczegóły dotyczące przejazdu lokomotyw pojawiły się tutaj. Cytując fragment tego artykułu: pierwsza "z dwóch ciągnących skład lokomotyw to 52 8079, druga to Ty42-107. Obie wyprodukowano podczas II wojny światowej, z myślą o działaniach na froncie wschodnim". Tak się akurat złożyło, że wieczór poświęciłem na gry planszowe u kolegi mieszkającego na Długich Ogrodach. Miałem więc blisko, można powiedzieć, że po drodze. Przy sobie miałem smartphone Samsung Galaxy SII. Wyszło, jak wyszło. Poniżej kilka fotek oraz dwa filmiki pokazujące wjazd pociągu na stację oraz odjazd pociągu. Wrażenia? Bezcenne. Po raz pierwszy w życiu miałem okazję zobaczyć na własne oczy oraz dosłownie dotknąć lokomotyw parowych. Dźwięki wydawane przez odjeżdżający pojazd są mówiąc krótko niesamowite. Jak na filmie :-) Chyba nie tylko na mnie pojazdy zrobiły tak niesamowite wrażenie. Po odjeździe pozostały kłęby dymu oraz wspomnienie dawnej potęgi transportu publicznego. Inna refleksja dotyczy forsowanego od wielu lat przez tzw. Unię Europejską pojęcia interoperacyjności. Tłumacząc w skrócie chodzi o to, że co kraj UE, to inny system zasilania lokomotyw elektrycznych oraz inny system sterowania ruchem kolejowym. Dzisiaj mamy w UE 20 systemów sterowania i pewnie niewiele mniej systemów zasilania. W efekcie nie da się przejechać tym samym pociągiem z Portugalii do Polski. Co więcej, problemy pojawiają się już podczas próby przejechania pociągiem z Niemiec do Polski, czy z Polski do Czech. Za trudne do wyobrażenia kwoty w tej chwili w całej Europie, w tym w Polsce, ujednolica się systemy sterowania ruchem kolejowym oraz układy zasilania tak, by zrealizować interoperacyjność. Tymczasem wybudowane w czasie wojny lokomotywy parowe kolejny raz dały radę, pokonały granice. Były podobno obliczone na 5 lat eksploatacji. Po tym czasie miały zostać skasowane. Jeżdżą do dziś i wygląda, że jeszcze pojeżdżą. Do tego zdaje się, że są interoperacyjne... Miałem przyjemność poznać hobbystów bardzo serio zajmujących się lokomotywami parowymi. Z ciekawostek, mniej więcej do upadku muru berlińskiego NATO na terenie Niemiec trzymało w rezerwie strategicznej 120 lokomotyw parowych. W razie wybuchu konfliktu zbrojnego miały one zająć się przewożeniem jednostek armii. Bo w razie braku prądu lokomotywa dała by radę. Z innych ciekawostek. Jeszcze kilkanaście lat temu przejazdy lokomotyw parowych z niedużą prędkością służyły do rozmrażania oblodzonej trakcji elektrycznej, zmory dzisiejszych kolejarzy. Komentowanie za pomocą rozszerzenia JComments zostało wyłączone. Zapraszam do dodawania komentarzy za pomocą aplikacji Disqus. Rzadko mam możliwość recenzowania gier familyjnych. Głównie dlatego, że nie mam zbytnio z kim w takie tytuły grać. Z reguły gramy w bardziej geekowskie tytuły, więc na lekkie tytuły patrzymy dosyć krytycznie. Tym razem, wydawnictwo 2 Pionki postanowiło wysłać nam grę familyjną. Okej. Spoko, bo gry tego typu są dość lekkie, a ostatnio ciśniemy w bardzo ciężkie tytuły i coś lekkiego, powinno być fajną odskocznią. Muszę jednak ostrzec, że co prawda spróbuję być jak najbardziej obiektywny, jednak liczcie się, że mój spaczony ciężkimi tytułami i towarzystwem umysł, może spowodować, że nie do końca to się uda. No okej. Wiecie w co grywam, jaki mam gust. Czuję się usprawiedliwiony. STOI NA STACJI LOKOMOTYWA Stoi na stacji lokomotywa (org, Yardmaster wyd. IELLO) wydana w Polsce przez 2 Pionki i oczywiscie Portal Games, jest grą (tak jak wspomniałem) familijną dla 2-4 graczy. Pojedyncza rozgrywka nie powinna przekroczyć 20 minut, a najmłodszy uczestnik może mieć spokojnie 7-8 lat. W stosunku do oryginału mocno została zmieniona stylistyka gry. W Yardmaster mamy na celu naładować wagony różnym towarem – węglem, drewnem, paliwem oraz żywym inwentarzem. Klimat jest dość mocno surowy i przejrzysty. W Polskiej edycji naszym celem jest przewiezienie cyrkowych zwierząt, grafiki są kolorowe i stylizowane na bajkowe. Osobiście, bardziej podoba mi się klimacik pierwowzoru, ale jeżeli weźmiemy pod uwagę to, że odbiorcą mają być całe rodziny, to wydaje się, że wydanie od 2 Pionków jest atrakcyjniejsze. ZAWARTOŚĆ Za około 40-50 PLN otrzymujemy małe pudełeczko wypełnione po brzegi kolorowymi kartami – wagonów, zwierząt, kart dodatkowych; kilkoma żetonami i oczywiwiście instrukcją. Manual jest prosty i krótki – tak jak zasady i rozgrywka. Zasady spisane są porządnie, wszystko jest zrozumiałe po pierwszej lekturze. Wydaje się, że dostajemy odpowiednią ilość komponentów w stosunku do ceny. ZASADY Tak jak wspomniałem dostajemy banalną pod względem rozgrywki grę dla całej rodziny. Lokomotywa mechanicznie przypomina Wsiąść do Pociągu, jednak w wersji karcianej i bez mapy. Podczas naszej tury możemy wykonać dwie z trzech akcji (możemy zrobić jedną akcję dwa razy): dobranie karty zwierzęcia na rękę (ze stosu kart zakrytych lub odrzuconych); wydanie kilku kart zwierząt, by wziąć kartę wagonu (np. 3 karty żyraf, by wziąć wagon z żyrafami o wartość 3) i przypiąć go do naszego składu lub postawić go bocznice, gdy nie ma możliwości jego dołączenia; lub wymienienie żetonów „wymiany”, które pozwalają nam używać kart innych zwierząt (po kursie 2 : 1) do zapełniania wagonów (np. by wziąć wagon z żyrafami o wartości 3, możemy odrzucić 2 karty żyraf i 2 karty niedźwiedzi, jeżeli mamy żeton wymiany na to pozwalający). Naszym celem jest podłączenie do naszej lokomotywy wagonów o łącznej wartości przekraczającej konkretną liczbę (w zależności od liczby graczy). Oczywiście kto pierwszy ten lepszy. Żeby było trochę ciekawiej dostajemy dwa narzędzia pozwalające lekko urozmaicić rozgrywkę. Pierwszym jest żeton dyrektora cyrku, który pozwala zrobić trzy akcje zamiast dwóch – przechodzi on z tury na turę między graczami odwrotnie do ruchu wskazówek zegara. Drugim narzędziem są dodatkowe karty (bonusów), które wtasujemy je do kart ze zwierzętami. Nie zużywa się na nie dodatkowej akcji, więc są dość pożądane. Do ich niektórych możliwości należą: pobierz dwie karty zwierząt, wymień zwierzę 1:1, skorzystaj z dodatkowej akcji itp. DLA KOGO Stoi na stacji lokotywa jest grą dość mocno losową, szczególnie gdy dorzucimy karty dodatkowe. Co prawda w grupie odbiorców nie powinno to mocno przeszkadzać. Uważam, że nawet może być przez to atrakcyjniejsza. Lokomotywa jest dość dobrym tytułem na rozpoczęcie przygody z grami planszowymi. Niestety sama rozgrywka nie jest za bardzo porywająca, ale na szczęście nie jest też zbyt nudna – chociaż trochę powtarzalna. Jeżeli macie jakieś pytania co do samej rozgrywki, to zapraszam do kontaktu mailowego lub w formie komentarza pod wpisem. Dziękuję wydawnictwu Portal Games – 2 Pionki za przekazanie egzemplarza gry do recenzji. Plusy: Bardzo prosta i szybka rozgrywka; Ładne grafiki; Minusy: Gra nie porywa, ale początkujący gracze i dzieci powinni się dobrze bawić, przynajmniej na początku; Więcej na: | 2 Pionki Grę kupicie tu: Założyciel bloga. Z grami planszowymi związany od 2014 roku. Wielki fan gier z klimatem, ale nie pożałuje również czasu na porządne euro. Przed planszówkami jego największą pasją były gry fabularne, z którymi związany był praktycznie od dziecka. Lubi uzasadnioną losowość — gry planszowe mają sprawiać mu przyjemność, a nie wrażenie nadgodzin z Excelem w roli głównej. Czemu „angry” chcielibyście zapytać? Ano, raczej nie szczędzi języka, gdy trzeba. Chociaż i tak ostatnio trochę złagodniał. „Pisze jak jest”. Jeżeli coś mu się nie podoba, to nie boi się o tym mówić. Niniejszy post powstał przy okazji obchodów dnia świętej Katarzyny – patronki przewoźników. Punkt wyjścia stanowiła wizyta w Zespole Szkół Komunikacji na ul. Fredry i podziwianie zlokalizowanych tam makiet kolejowych. Gdybym napisała, że Gee uwielbia pociągi, byłabym mało precyzyjna – nawet w biało-czerwonej taśmie jeszcze niedawno widział szlabany:P. Postanowiłam zebrać moje dotychczasowe doświadczenia, obserwacje i opisać miejsca, które mogą spotkać się z zainteresowaniem małych-wielkich miłośników pojazdów szynowych. Zaczynamy! Odwiedziliśmy z dziećmi do tej pory: Katarzynki – święto przypada na ostatni weekend listopada – możecie wybrać się do wspomnianej wcześniej szkoły (wejście na narożniku, w pobliżu Okrąglaka), zobaczycie ciekawe makiety i pasjonatów w swoim żywiole; na mnie duże wrażenie zrobiła także obsługa nastawni(?). Plus za niskie ceny i klimat, minus za konieczność wychodzenia na zewnątrz, tłumy. W 2019 r. wybraliśmy się także do zajezdni na ul. Fortecznej, niestety wróciliśmy nieco rozczarowani – organizacja Katarzynek wymaga tam w naszej ocenie lepszej organizacji, Borówiec – o tej makiecie pisałam w jednym z moich pierwszych postów, link znajdziecie tutaj. Można ją odwiedzać w weekendy. Na jej stronie można przeczytać, że to największa makieta w Polsce, Kolejkoland – zlokalizowany w CH Avenida, istnieje możliwość sterowania ruchem pociągów (przód-tył), przyznaję, że spodziewałam się większej makiety lub niższej ceny:), ale i tak wróciliśmy zadowoleni. Znajduje się tutaj duży stół z drewnianymi torami, muzeum MPK – otwierane na specjalne okazje, jedna sala, można usiąść na miejscu motorniczego, sprawdzić, jak działają stare kasowniki, przejazdy PKP RETRO – TurKol – więcej informacji znajdziecie tutaj – odjazd lokomotywy to niezapomniane doświadczenie; lepiej z maluchem wybrać krótszą trasę, wokół Poznania, jest dość głośno. Bilety najsensowniej jest kupować z kilkudniowym wyprzedzeniem, rezerwacja płatnego stolika podczas naszej wycieczki nie miała żadnego sensu – każdy siadał tam, gdzie chciał, Muzeum Narodowe Rolnictwa i Przemysłu Rolno-Spożywczego w Szreniawie – możliwy dojazd pociągiem z dworca pod samo muzeum w 15-20 min; na tyłach, w pobliżu samolotów, helikopterów, stoi stara lokomotywa, Stadion Enea – lokomotywa, Stara Rzeźnia – w sprzedaży stare tory, pociągi, Zajezdnia Tramwajowa Madalina – plaża miejska – w okresie letnim można tam zobaczyć starą zewnętrzną myjnię, przejażdżki tramwajem – nasze ulubione trasy: PESTKA, dojazd do Górczyna, M1 Park Rataje – Skansen Średzkiej Kolei Powiatowej, Mosina – przejażdżka drezyną, dojazd do opuszczonej stacji w Wielkopolskim Parku Narodowym, więcej informacji znajdziecie: tutaj, most nad Wartą – Starołęka, Dębina estakada naramowicka – przejeżdżający pociąg podobno potrafi zrobić wrażenie nawet na dorosłym, kładka piesza – okolice Rusałki Przed nami: Maltanka – wycieczka do Nowego Zoo, Średzka Kolej Powiatowa – stosunkowo rzadko kursuje, przed wyjazdem sprawdźcie rozkład, Organic Coffee (Rondo Kaponiera, Poznań) – jest właściwie zawieszona nad torami tramwajowymi, Restauracja Lokomotywa – Puszczykowo, Muzeum Powstania Poznańskiego – Czerwiec 1956 – można wsiąść do starego tramwaju, Cafe Bimba Rataje przejazdy liniami turystycznymi 0 i 100 Myślę, że warto również śledzić działalność lub po prostu dołączyć[?] do Klubu Miłośników Pojazdów Szynowych w Poznaniu. Dalsze wycieczki: parowozownia Gniezno – byliśmy w sierpniu 2019, warta polecenia:), agroturystyka Nietoperek – kolejka ogrodowa w okolicach Międzyrzecza – byliśmy w sierpniu 2019 – podobało nam się, ciekawa inicjatywa, choć przyznaje, ze liczyliśmy na nieco więcej Makieta Wrzesińskiej Kolei Powiatowej Wyrzyska Kolej Powiatowa Śmigielska Kolej Dojazdowa Stacja Nojewo – przejazdy drezynami Grodziska Kolej Drezynowa Parowozownia Wolsztyn Cichowo – kolejka parkowa Grześ Muzeum Kolejki Wąskotorowej – Wenecja – Żnin, Muzeum Kolejnictwa w Kościerzynie – można wchodzić do wielu lokomotyw, Kolejkowo – Wrocław – kolejna ‘największa’ makieta kolejowa w Polsce 😛 – byliśmy w grudniu 2018, warte polecenia:) Parada Lokomotyw – Międzyrzecz Kolejkowo – Gliwice Stacja Muzeum – Warszawa, Stacja Muzeum – Sochaczew, Muzeum Kolejnictwa na Śląsku – Jaworzyna Śląska, Miniatur Wunderland – Hamburg (Niemcy) – największa makieta kolejowa na świecie. Tematyczne pomoce naukowe;) – rekomendacje Gee: Książki: Opowiem ci, mamo, co robią pociągi, Lokomotywa – składanka z ilustracjami Marcina Szancera, Mądra mysz – Mam przyjaciela kolejarza Czerwony pociąg Czasopismo: Świat Kolei Video: Jak działa miasto – „Metro – I linia”, Jak działa miasto „ Komunikacja – Tramwaje” Kompilacja – Pociagi do MEGA odśnieżanie śniegu! … Jestem pewna, że mój wpis nie wyczerpuje tematu. Jakie jeszcze miejsca, treści możecie polecić?:) Liczę na Was. Gee też;) Lokalizacja – Zespół Szkół Komunikacji Daleko poza głównymi peronami nyskiego dworca PKP stoi zapuszczona lokomotywa. Parowóz Ty-2 już uniknął co prawda złomowania, jednak wciąż czeka na remont. Zmierzch ery pary Zabytek ma stanowić część nowego Centrum Przesiadkowego, które będzie zlokalizowane na dworcu PKP i PKS w Nysie – ma to być swego rodzaju łącznik z przeszłością. Dziś mało kto wie patrząc się na liczbę pociągów i kierunki w których odchodzą, że jeszcze 20 lat temu Nysa była znaczącym węzłem komunikacji kolejowej. W 2014 roku Gmina Nysa odkupiła zabytek, który miał zostać pocięty na żyletki. I od tego czasu zaczęło się poszukiwanie źródeł finansowania remontu, którego koszty rosły z dnia na dzień. Początkowo parowóz miał zostać wyremontowany przez gminę. Później pojawił się pomysł przekazania lokomotywy do Muzeum Techniki w Jaworzynie Śląskiej. Sam koszt transportu wyniósłby jednak kilkadziesiąt tysięcy złotych w związku z czym zrezygnowano z tego pomysłu. Do parowozu jest także tender, który służył do przewozu węgla. Jeszcze do lat 90. ubiegłego wieku lokomotywy parowe były wciąż wykorzystywane na wielu liniach kolejowych, a brak trakcji elektrycznej na nyskim odcinku dodatkowo wymuszał dalszą eksploatację tego taboru. Ponadto nyski dworzec posiadał bardzo dobrze rozwiniętą infrastrukturę do obsługi parowozów – dwie lokomotywownie z obrotnicami, krany wodne, wieża ciśnień i przeszkolony personel. Co dalej? Były dobre chęci, ale jak widać minął kolejny rok, a zabytek jak niszczał tak niszczeje dalej. To ma się jednak zmienić. Szukaliśmy różnych dróg, aby przywrócić blask tej lokomotywie. Jesteśmy na takim etapie, że na wiosnę ruszamy z remontem, który sfinansuje gmina – bierzemy to na siebie w 100%. Mamy jeszcze obietnicę dofinansowania ze źródeł krajowych. Kordian Kolbiarz burmistrz Nysy Jak będzie? Czas pokaże.

stoi na stacji lokomotywa